O niepłodności
Jednym z coraz częściej dotykających współczesnych ludzi problemem jest niepłodność. W różnych opracowaniach dane liczbowe dot. par mających kłopoty z płodnością wahają się pomiędzy 20% a 25%. Wszystkie jednak źródła są zgodne co do wzrostowej tendencji tego zjawiska. Przyczyn tej sytuacji można upatrywać w bardzo wielu czynnikach: środowiskowych, społecznych, zdrowotnych, psychologicznych itd…
Nie chcę tutaj jednak zagłębiać się w analizę przyczyn tego stanu rzeczy – najważniejsze dla mnie jest zauważenie, że taki problem jest i dotyczy ogromnej liczby ludzi, dla których ogólnospołeczne podłoże zjawiska nie ma najmniejszego znaczenia – dla nich liczyć się będą tylko ich indywidualne trudności, z którymi się mierzą.
O tych trudnościach chciałabym pokrótce napisać – zaznaczając, że opis ten (ze względu na niewielką obszerność tego wpisu) będzie bardzo uproszczony i należy go traktować jako zaledwie „muśnięcie tematu”.
Człowiek doświadczający problemu niepłodności zaczyna borykać się z całym szeregiem trudności na wielu płaszczyznach funkcjonowania. Przede wszystkim przeżywa trudność związaną z jakimś (najczęściej niezidentyfikowanym) problemem zdrowotnym. Na tym poziomie człowiek najczęściej, zwłaszcza na początku, nie wie, co się z nim dzieje, czy jest zdrowy, czy chory, w jaki sposób jego organizm jest przyczyną problemu z płodnością. W tym miejscu najczęściej pojawia się „poszukiwanie winnych” – próba zidentyfikowania, czy problem zdrowotny leży po stronie mojej, czy partnera/partnerki.
Ten dylemat często staje się zaczątkiem problemów na kolejnej, bardzo ważnej płaszczyźnie funkcjonowania – w relacji z partnerem/partnerką. Tu mogą pojawić się trudności komunikacyjne, elementy obwiniania i konflikty na tle różnic w pomysłach na sposób poradzenia sobie z problemem.
Bardzo często trwale upośledzona zostaje sfera seksualna związku. Gdy priorytetem staje się poczęcie dziecka, traci na tym intymność, czułość i emocjonalna bliskość partnerów. Szybko okazuje się, że do zbliżeń dochodzi nie wtedy, kiedy partnerzy mają na to ochotę, a wtedy, gdy wskazuje na to kalendarz lub test owulacyjny (z uwzględnieniem np. zalecanej w przeczytanym artykule pozycji sprzyjającej zapłodnieniu).
Osłabieniu intymnych więzi między partnerami sprzyja też bardzo często pojawienie się poważnych kryzysów samooceny, w tym oceny swojej męskości/kobiecości i atrakcyjności seksualnej – np. wątpliwości co tego, czy jestem pełnowartościową i atrakcyjną kobietą, skoro nie mogę zajść w ciążę lub pełnowartościowym mężczyzną, skoro nie mogę dać dziecka swojej partnerce.
A to tylko jeden z przykładów trudności natury psychologicznej, jakie mogą pojawić się „w głowie” w obliczu niepłodności. Poczynając od trudnych emocji, poprzez kryzysy na poziomie tożsamości i wartości, a na egzystencjalnych kończąc – to wszystko bardzo często dotyka osoby zmagające się z niepłodnością i nierzadko staje się poważniejszym problemem niż sama niemożność spłodzenia potomstwa.
Kolejną niezwykle ważną sferą życia, która ulega zmianom (najczęściej zmianom „na gorsze”), gdy pojawi się problem niepłodności – to relacje społeczne. I tu warto zwrócić uwagę na kilka różnych środowisk, w których funkcjonujemy. Pierwsze to rodzina pochodzeniowa – tu może pojawić się zrozumienie i wsparcie, ale nierzadko zamiast niego pojawia się niezwykle bolesna presja, wzbudzanie poczucia obowiązku lub wręcz poczucia winy („dlaczego Ty jeszcze nie masz dziecka?”, „pewnie za mało się staracie”, „kiedy w końcu dzidziuś, już tyle po ślubie jesteście?” „a ja tak bardzo bym chciała prawnuka dożyć, a już niewiele czasu mi pozostało” itp…).
Ważną grupą są przyjaciele. Często można na nich liczyć, zwrócić się, zwierzyć, poczuć zrozumianym. Jednak ogromnym niebezpieczeństwem dla osoby borykającej się z niepłodnością jest, co może na pierwszy rzut oka wydawać się zaskakujące – troska naszych przyjaciół o nas. Otóż przyjaciele to najczęściej grupa rówieśnicza. I jeżeli nie mają tego samego problemu jak my, to nadzwyczaj często znajdują się na całkiem innym życiowym etapie – im udaje się powiększyć rodzinę i mają małe dzieci, wokół których toczy się całe ich życie. I jak tutaj spotkać się z cierpiącą przyjaciółką, która tak bardzo chce mieć dziecko i chwalić jej się, że mój maluszek właśnie nauczył się siadać? Spotkania towarzyskie z wieczornych imprez przenoszą się na kinderbale z okazji urodzin pociech lub mikołajek, Dnia Dziecka itp. (zaprosić, nie zaprosić?) Tak też następuje powolna izolacja i coraz bardziej doskwierająca samotność osoby, która mierzy się w końcu w pojedynkę ze swoim kłopotem.
Nie da się w tych rozważaniach pominąć sfery zawodowej, w której również nietrudno o „spadek formy”. Wszystkie symptomy każdego kryzysu (behawioralne, emocjonalne, poznawcze) pojawią się także tutaj. Najprawdopodobniej dojdzie do obniżenia efektywności pracy, co może przyczynić się do kolejnych kłopotów.
Czy i w jaki sposób coach kryzysowy może pomóc?
Jestem głęboko przekonana, że tak.
Przede wszystkim dlatego, że osoby zmagające się z tym problemem potrzebują wsparcia, bardzo dużo wsparcia, którego najczęściej są pozbawione nawet z tych źródeł, z których dotychczas mogły korzystać. Ponadto osoby te stoją przed ważnymi, brzemiennymi w skutkach decyzjami – czy i jak się leczyć, jaką ścieżką życiową dalej iść, jakie wyznaczyć sobie priorytety itd... Wybory trudne i niezwykle ważne jest, by mogły być dokonane świadomie i w zgodzie ze sobą. A do tego niewątpliwie konieczne jest pokonanie kryzysu i dojście, po pierwszym, bardzo emocjonalnym etapie, do względnej równowagi. W tym najlepiej może pomóc coach kryzysowy, który nie tylko zainspiruje do podjęcia walki i zmotywuje np. do leczenia (czego moglibyśmy spodziewać się po tradycyjnym coachingu), ale da oparcie, empatię i pomoże odnaleźć zarówno siłę do walki, jak i poczucie sensu dalszego życia niezależnie od ścieżki, jaką się ono potoczy. Być może okaże się, że coachee ma zupełnie inną życiową misję niż bycie rodzicem i właśnie dzięki pracy z coachem, który nie upiera się przy popychaniu klienta do obranego przez niego na początku jasno określonego celu, odkryje to i przeobrazi trudne chwile, przez jakie przeszedł w swój własny rozwój i drogę do szczęścia. Niezwykle ważne jest w moim odczuciu, by praca jakiegokolwiek specjalisty, który pracuje z taką osobą opierała się właśnie na tych dwóch filarach – budowania motywacji do działania oraz przywracania poczucia sprawczości i sensu w życiu.
Istotnym elementem mojej pracy z osobami mierzącymi się z niepłodnością jest aspekt – co jeśli nie ciąża. Spotkałam się np. w Internecie z ofertą „coachingu płodności”. Już sama nazwa budzi mój sprzeciw, ponieważ sugeruje niejako, że dzięki pracy z coachem staniesz się płodny, co z gruntu jest przecież kłamstwem...
Ja jako coach kryzysowy chciałabym powiedzieć mojemu klientowi, zmagającemu się z kryzysem, u którego podłoża jest niepłodność, że dzięki pracy ze mną upora się z tym kryzysem i może być w przyszłości szczęśliwy i spełniony.